Powstanie i rozwój Liceum Ogólnokształcącego
w Lubrańcu do 1999r.
Vita sine litteris mors est
Po zakończeniu działań wojennych, latem 1945 roku powstał w Lubrańcu Komitet Organizacyjny, w skład którego weszli: Stanisław Wasilewski, mgr Jan Czarnecki, Stanisław Michalski, Barbara i Kazimiera Zbrożyna, Róża Marciniak, Leon Paradziński, na czele tego organu stanął dr Marian Szulc. Nadrzędnym celem mieszkańców Lubrańca stało się utworzenie w miasteczku szkoły powszechnej. Inicjatywę tę poparły ówczesne władze oświatowe w Bydgoszczy, Kuratorium Okręgu Szkolnego w Toruniu oraz inspektor Oświaty Rolniczej, Feliks Szwarcewicz. Dzięki staraniom F. Szwarcewicza pierwszą siedzibą nowo utworzonej szkoły stał się noeklasycystyczny pałacyk, niedawna rezydencja Grodzickich. 1 października 1945 roku nastąpiło uroczyste otwarcie Państwowego Gimnazjum w Lubrańcu. 166 uczniów przyjętych do klas I, II i III rozpoczęło naukę pod opieką pedagogów, przybyłych na Kujawy z Wileńszczyzny oraz innych regionów kraju, byli to: Tekla Murawska, Maria Fedorowicz, mgr Franciszek Szunejko, mgr Alekasnder Tarczyński, Janusz Kędzierski, Kazimierz Antkowski, ks. Sywester Janiak, Eugeniusz Jabłoński i mgr Stefan Fedorowicz, który został pierwszym dyrektorem szkoły. Komitet Rodzicielski, pod przewodnictwem doktora Mariana Szulca, troszczył się o zakup niezbędnych pomocy naukowych, dożywianie młodzieży, zapomogi dla najbiedniejszych oraz nagrody. W roku szkolnym 1946/47 liczba oddziałów wzrosła z pięciu do siedmiu, wówczas to rozpoczęto starania o zorganizowanie internatu. Dzięki funduszom uzyskanym przez Radę Opiekuńczą z Kuratorium Okręgu Szkolnego w Toruniu i Powiatowej Rady Narodowej we Włocławku w listopadzie 1946 roku otworzono internat, do którego przyjęto 30 osób. Kierownikiem internatu został mgr Jan Czarnecki. W roku szkolnym 1949/50 Powiatowe Gimnazjum w Lubrańcu liczyło osiem oddziałów, do których uczęszczała także młodzież z sąsiednich powiatów. Pozytywne oceny działalności szkoły pozwoliły na uzyskanie przez gimnazjum pełnych uprawnień państwowej szkoły średniej. W 1950 roku czternastu maturzystów opuściło mury tej placówki. Po wygaśnięciu umowy o wynajem części pomieszczeń budynku dla potrzeb gimnazjum postanowiono przenieść je poza Lubraniec lub zlikwidować, a w pałacu utworzyć szkołę rolniczą. We wrześniu 1950 roku władze wojewódzkie poleciły opróżnić trzy sale dla wychowanków Internatu Technikum Rachunkowości Rolnej w Marysinie oraz część oficyny dla nauczycieli tejże szkoły. Zmuszeni do opuszczenia zajmowanych pomieszczeń wychowankowie internatu gimnazjalnego stali bezradni przed szkołą. W tej trudnej sytuacji szkole ogólnokształcącej przyszło z pomocą miejscowe społeczeństwo, które nie tylko przyjęło uczniów do swych domów, ale także zmobilizowało się do obrony zagrożonego istnienia placówki. Uporowi miejscowej ludności, społeczności liceum i władzom należy zawdzięczać pomyślne zakończenie długo trwającego sporu o budynek szkolny. 22 czerwca 1965 roku Powiatowa Rada Narodowa we Włocławku podjęła uchwałę w sprawie przekazania pałacu, oficyny, budynków gospodarczych oraz 11,26 ha gruntów przyległych (w tym 2,28 ha wód) Liceum Ogólnokształcącemu w Lubrańcu. Postanowienie to przyjęto jako wielkie zwycięstwo i jednocześnie uwieńczenie wysiłków i starań czterech pierwszych dyrektorów tej szkoły: mgra Stefana Fedorowicza, mgra Franciszka Szunejki, mgra Jana Obrębskiego i Eugeniusza Jabłońskiego, który doprowadził do pomyślnego zakończenia starań o przyznanie na własność zajmowanej siedziby użytkownikowi. Pełnoprawny właściciel natychmiast przystąpił do zagospodarowania przydzielonych terenów, remontu dachu pałacu oraz oficyny.
W otaczającym placówkę parku posadzono wówczas ponad 6000 drzewek, zrobiono skwer przed szkołą, ustawiono ławki wykonane przez uczniów. 7 lipca 1966 roku w siedzibie liceum wybuchł pożar, w gaszeniu którego uczestniczyło siedem oddziałów Ochotniczej Straży Pożarnej i dwa zawodowej z Włocławka. Uratowano zabytkową budowlę. W odbudowie zniszczonej części gmachu pomogły władze powiatowe, dzięki którym 1 września 1966 roku rozpoczęły się zajęcia szkolne. 20 czerwca 1970 roku Liceum Ogólnokształcące obchodziło 25 rocznicę powstania. Na uroczystość przybyli goście z powiatu oraz osoby najbardziej zasłużone przy organizowaniu szkoły, wśród nich jej pierwszy dyrektor, mgr Stefan Fedorowicz. W 1972 roku rozpoczęto generalny remont pałacu w celu przystosowania go do potrzeb internatu, a od 1 września 1976 roku zajęcia licealistów odbywają się w dawnym budynku szkoły podstawowej przy ulicy Brzeskiej. Tu również przeprowadzono szereg prac remontowych- kaflowe piece zastąpiono centralnym ogrzewaniem, wymieniono sieć elektryczną, odnowiono dach. Materiały z rozbiórki pieców kaflowych wykorzystano przy budowie małego stadionu szkolnego. Wszystkie prace wykonali rodzice i uczniowie pod kierunkiem nauczycieli wychowania fizycznego i ówczesnego dyrektora placówki, mgra Ryszarda Szewczyka. W ostatnich latach dzięki wysiłkom i staraniom dyrektora Liceum Ogólnokształcącego, mgra Andrzeja Wąsikowskiego, wybudowano i oddano do użytku szatnię, wykonano elewację budynku, a wiosną 1995 roku rozpoczęto budowę pełnowymiarowej sali gimnastycznej. Oddanie do użytku młodzieży tego obiektu w 1999 roku zbiegło się z uroczystością nadania szkole imienia kujawskiego poety, Franciszka Becińskiego.
Liceum Ogólnokształcące w Lubrańcu po 1999r.
Od 1999 r. nasze lubranieckie liceum – szkoła z wielkimi tradycjami, powstała w 1945 r. - wkroczyła w nowy etap swej działalności, związany z poważnymi przemianami prawno – oświatowymi, administracyjnymi i demograficznymi w kraju. 14 października 1999 r. odbyła się uroczystość wręczenia szkole sztandaru oraz nadania imienia Franciszka Becińskiego - kujawskiego poety, patrioty, żołnierza wojny polsko-bolszewickiej i Armii Krajowej. Brali w niej udział m.in. przedstawiciele władz województwa, powiatu, gminy oraz parlamentarzyści. Z tej okazji syn patrona, najstarszy pracownik liceum pan Adam Beciński opracował broszurę, w której przedstawił historię LO, osiągnięcia dydaktyczno – wychowawcze szkoły, sylwetki dyrektorów, wykaz nauczycieli i maturzystów. Po części artystycznej także A. Beciński odsłonił tablicę pamiątkową, zlokalizowaną przed frontem szkoły. Całość uroczystości prowadził ówczesny dyrektor Andrzej Wąsikowski. Od września 1999 roku w związku procesem przebudowy polskiego systemu szkolnego, reforma szkolnictwa stopniowo zaczęła także obejmować szkolnictwo średnie. Z dniem 1 września 2002 r. absolwenci nowo utworzonych gimnazjów rozpoczęli naukę w 3-letnim profilowanym liceum. Zmianie uległa również formuła egzaminu maturalnego, który od 2005 r. przestał być egzaminem wewnętrznym, organizowanym i ocenianym w szkole. Matura od tej pory składała się z części wewnętrznej zdawanej w szkole oraz części zewnętrznej przeprowadzanej w szkole, a ocenianej w okręgowych komisjach egzaminacyjnych. Reforma administracyjna usytuowała licea jako placówki podległe Starostwu Powiatowemu. Równocześnie w tym samym czasie wraz z postępującym kryzysem demograficznym, a także tworzeniem nowych szkół średnich stopniowo zaczęła zmniejszać się liczba uczniów - nie tylko - w naszym liceum. Jeszcze w 2006/2007 funkcjonowały po 3 klasy w rocznikach. W latach następnych ubywało uczniów. Rok szkolny 2004/2005 był ostatnim dla funkcjonowania internatu, mieszczącego się w dawnym pałacu Grodzickich. Wówczas w internacie zamieszkiwało zaledwie 11 uczniów (w tym 3 z Zespołu Szkół w Marysinie). Najdłużej kierownikiem internatu był Damazy Miłkowski, który z należytą troską dbał o jego funkcjonowanie i niezbędne remonty. Do 2007 r. parter pałacu zajmowała Publiczna Poradnia Psychologiczno-Pedagogiczna. W tymże 2007 r. Starostwo Powiatowe w drodze przetargu sprzedało obiekt osobie prywatnej.
Lubranieckie liceum przez cały okres swego istnienia zawsze należało do bardzo aktywnych placówek w naszym lokalnym środowisku. Także w ostatnim okresie szkoła corocznie organizuje „Drzwi otwarte” dla absolwentów gimnazjów. Posiada stały kontakt z Klubem Pracy. Z jego ofert korzystają także uczniowie Zasadniczej Szkoły Zawodowej, mieszczącej się w budynku liceum. Nauczyciele i uczniowie uczestniczą w różnorodnych akcjach charytatywnych, spotkaniach z ciekawymi ludźmi: parlamentarzystami, naukowcami, dziennikarzami – absolwentami naszego liceum. Niejednokrotnie organizują przedstawienia artystyczne nie tylko na forum szkoły , ale i dla lokalnej społeczności. W szkole funkcjonują: samorząd szkolny, szkolny klub sportowy, koła przedmiotowe, Rzecznik Praw Ucznia (od 2004 r.). Nauczyciele systematycznie wzbogacają swoją wiedzę i umiejętności uczestnicząc w różnego rodzaju kursach, szkoleniach, konferencjach, spotkaniach metodycznych z udziałem zaproszonych specjalistów. Odbywają się one także w budynku szkoły. Są poświęcone szeroko pojętym zmianom prawnym w oświacie, zagadnieniom metodycznym, pedagogiczno – wychowawczym, prowadzeniu dokumentacji. Nauczyciele prowadzą dodatkowe zajęcia integrujące zespoły klasowe, przygotowujące do matury, obejmujące różne techniki pracy umysłowej. Poruszają tematy związane z profilaktyką różnorodnych zagrożeń: przeciwalkoholową, - nikotynową, - narkotykową, wzbogacone o spotkania z fachowcami, inscenizacje. Coroczne organizowane są wyjazdy do kin, teatrów, wycieczki krajoznawcze. Od 2002 r. funkcjonuje ciekawa strona internetowa LO. Oprócz niej jest wydawane szkolne czasopismo. Wraz z wejściem Polski do UE w szkole powstał Klub Europejski, zorganizowano Olimpiadę Wiedzy o UE, apele, części artystyczne, gazetki tematyczne.Systematyczne wzbogacany jest wystrój obiektu. Uczniowie mają możliwość brania udziału w konkursach: językowych, literackich, plastycznych, muzycznych, w olimpiadach przedmiotowych np. wiedzy ekologicznej, historycznej, fizycznej, ochrony środowiska, w zawodach sportowych. Lubranieckie LO corocznie organizuje konkurs recytatorski poezji Franciszka Becińskiego.
28 października 2010 r. przy szkole nastąpiło otwarcie kompleksu sportowego „Orlik”. Inwestycja o wartości ok. miliona złotych została realizowana przez Powiat Włocławski przy wsparciu finansowym Urzędu Marszałkowskiego w Toruniu oraz Ministerstwa Sportu w łącznej wysokości 666 tys. zł. Jej głównym założeniem było udostępnienie dzieciom i młodzieży nowoczesnej infrastruktury sportowej w celu aktywnego uprawiania sportu oraz propagowanie zdrowego stylu życia. Nasze liceum posiada certyfikat „Szkoły z klasą”. Uczniowie osiągają wysokie wyniki na egzaminach maturalnych (ponad 90% zdawalności matur, a niektórych latach nawet 100%). Z większości przedmiotów na poziomie podstawowym mają wyniki lepsze niż średnie rezultaty w województwie i powiecie. Wielu laureatów konkursów uzyskało możliwość wstępu bez egzaminu na studia wyższe. Uczniowie posiadający wysokie oceny mają możliwość uzyskania stypendium. Szkoła jest wspomagana przez samorząd, rodziców, partnerów we wzbogacaniu warunków lokalowych i pomocy naukowych. W ostatnim okresie dzięki zapobiegliwości obecnego dyrektora Jana Kobieli (absolwenta naszego liceum i UMK w Toruniu) wyremontowano świetlicę, klatki schodowe,system centralnego ogrzewania. Zakupiono wyposażenie pracowni językowej, tablice interaktywne, telewizory, komputery. Powstało nowe estetyczne ogrodzenie wokół obiektu. Na bieżąco dokonywana jest wymiana stolików, map, plansz, pomocy naukowych. W latach 2008 - 2010 wymieniono wszystkie okna. W 2008r. wybudowano łącznik między szkołą a salą gimnastyczną. Rodzice pomogli wyposażyć bibliotekę, gdzie powstało multimedialne centrum informacji. Także wyposażyli kuchnię w podwójny taboret gazowy, cyklinowali parkiet w sali gimnastycznej w 2008 r., pomagali przy malowaniu klas. Całokształt pracy szkoły jest pozytywnie oceniany zarówno przez Starostwo Powiatowe jak i Kuratorium Oświaty. Potwierdziła to tzw. ewaluacja zewnętrzna przeprowadzona w 2013 r. przez wizytatorów włocławskiej Delegatury Kuratorium Oświaty. 27 maja 2013 r. „Gazeta Pomorska” opublikowała ranking liceów i techników, szkół niepublicznych i artystycznych sporządzony w oparciu o wyniki matur z maja 2012 roku, podane przez Okręgową Komisję Egzaminacyjną w Gdańsku. Średnią ogólną obliczono w oparciu o wyniki z przedmiotów obowiązkowych – język polski, matematyka i języki obce. Liceum Ogólnokształcące w Lubrańcu uplasowało się na 39 miejscu wśród 101 liceów województwa kujawsko-pomorskiego, uzyskując średnią 66,79. Spośród okolicznych szkół lepsze średnie uzyskały cztery włocławskie licea: Liceum Ziemi Kujawskiej (78,08), Liceum im. Marii Konopnickiej (76,63), Liceum im. Mikołaja Kopernika (70,50) i Liceum im. Jana Długosza ((70,05). Cieszy fakt, ze wyniki naszego liceum są lepsze od tych, które uzyskały włocławskie: Technikum Elektryczne (66,07), Liceum im. K. K. Baczyńskiego (63,02), Liceum Mistrzostwa Sportowego (48,68) czy Technikum Samochodowe 48,02). Daleko za naszym liceum plasują się także powiatowe licea i technika: LO w Izbicy Kujawskiej (56,18), Społeczne LO w Choceniu (47,07), LO w Kowalu (46,7), Technikum w ZS Marysin (44,56) czy Technikum w ZS CKR Stary Brześć (43,56).Powyższe wyniki dobrze świadczą o pracy kadry szkoły, utrzymują wysoki prestiż placówki i są dobrą przepustką dla uczniów liceum na kontynuację dalszej nauki na studiach wyższych.
Wojciech Przybysz
Patron szkoły - życie i twórczość Franciszka Becińskiego
Franciszek Beciński urodził się 5 września 1897 roku w wiosce Pilichowo, położonej w pobliżu pól płowieckich, z których zapewne dochodził do niej zgiełk bitewny i szczęk oręża rycerzy Łokietkowych, toczących niezwykle zacięty, ale zwycięski bój z Krzyżakami, którzy pustoszyli naszą ziemię ojczystą. Był synem Walentego i Jadwigi z Krysiaków Becińskich. Dużo zawdzięczał matce i dlatego wielokrotnie podkreślał, kim by był, gdyby nie ona, która w tajnej szkółce parafialnej dla dziewcząt duszpasterza byczyńskiego nauczyła się czytać i pisać, poznawała dzieje ojczyzny, kształtowała swoją świadomość narodową, w różny sposó tłumioną przez zaborców w czasie 123-letniej niewoli. "Na tle warunków i stosunków ówczesnych widzę ją jako wielobarwną, promienieją tęczę. W zimowe wieczory, obarczona licznymi obowiązkami, u czyła nas sztuki czytania i pisania na kamiennej tabliczce, przędąc len na skrzypiącym kołowrotku. Na wszystko znalazła czas. Pracowita, dbała o wychowanie dzieci. W niepodległej Polsce już, gdy byłem znany poza rodzinnymi Kujawami - podziwiano matkę moją. Wyrażano jej szacunek i cześć. Mimo swej prostaczej skromności była dumna z tego. Widziała w tym owoc swojej mozolnej wieloletniej pracy". Rozbudzała też wyobraźnię swych dzieci opowiadaniami o władcach naszych, bohaterach narodowych, Płowcach i o tych, co za Polskę w czasie zrywu styczniowego 1863 roku w krzywosądzkim borze i nad dobrskim jeziorem polegli. Dalsze lata dzieciństwa spędza u dziadków w pobliżu Lubrańca, z którego dziejów utkwiła mu w pamięci opowieść praprababki o pobycie wojsk napoleońskich w tym miasteczku i ich barbarzyństwie, przejawiającym się w trzymaniu koni w świątyni. Dużo czasu spędza na łonie natury i wtedy to swą miłość do Ziemi Kujawskiej, już z piersi matczynej wyssaną, pogłębia, a jej uroki będzie sławił do ostatnich dni swego życia. O słońca zachodzie wsłuchuje się z rozkoszą w rozpływające się w przestworzach echa bijących na Anioł Pański lubranieckich dzwonów. Czyta stare kalendarze, baśnie, legendy z trudem zdobyte, gdyż na początku naszego stulecia książkę i gazetę spotkać było można tylko na plebanii i u światlejszych ziemian. Wielki wpływ na ukształtowanie jego charakteru i rozwój duchowy wywarł ks. Henryk Koławski, który stworzył bibliotekę dla parafian. On to dostrzegł potrzeby duchowe chłopca i wypożyczył mu "Trylogię" Sienkiewicza. Młody czytelnik zapamiętał na zawsze tę chwilę. "Był to mój bodaj największy wstrząs duchowy. Przeistoczyłem się w nowego innego człowieka. Wchłonąłem w siebie całą Polskę z jej klęskami i chwałą, z jej bohaterstwem i nikczemnością, stała się dla mnie Wielką, Świętą, Nieśmiertelną Rzeczą - wypełniając całe moje życie. To nie "24 obrazki z dziejów Polski" Anczyca. - Tu tętent rumaków bojowych i husarskich skrzydeł. To była prawdziwa uczta duchowa - jedyna w tym rodzaju. Nocami zrywałem się ze snu, broniłem Zbaraża, Częstochowy, Kamieńca. Żyłem wielką wizją ojczyzny - nie sądząc, że będę za niewiele lat walczył o jej wolność i to właśnie na Wołyniu i Podolu - często na dawnych kurhanach z "Trylogii". "Książka stała się moim przyjacielem najmilszym i nie zastąpionym. Nowe nie znane światy kojarzyły się teraz przede mną. Ulegałem powoli ich urokowi. Zaczął nurtować we mnie głód wiedzy i rodzić bunt przeciw krzywdzie ludzkiej. Nie mogłem zrozumieć i tego, dlaczego moi rodzice są biedni a dla mnie nie ma szkoły." W czternastym roku życia rozpoczął naukę zawodu kowalskiego. Przez kilka lat przebywa w małej, zadymionej kuźni, a w nocy czyta z trudem wypożyczone książki, którymi zaspakaja dręczący głód wiedzy. Pragnął nią wzbogacać nie tylko swój umysł, ale także dzielić się z najbliższymi oraz całą społecznością wiejską. Zrodziło się w nim pragnienie posiadania własnej biblioteki, do czego nawiązuje we wspomnieniach: "Może niczego bardziej nie pragnąłem w życiu jak posiadania własnej książki. Całymi latami marzyłem o kupieniu "Trylogii" Henryka Sienkiewicza i pieniądze na to ciułałem". Wreszcie osiągnąłem ten szczyt moich marzeń... Było to w trzecim roku pierwszej wojny światowej. Miałem lat dziewiętnaście. Jakiś niepojęty zryw orli gnał mię w niewiadome jutro. W długie jesienne wieczory rozpocząłem czytanie na głos cudownej "Trylogii". Najpierw sąsiedzi zaczęli przychodzić i słuchać, a potem... potem przychodziło pół wsi - ile izba mogła zmieścić. Wzrusza mię dziś wspomnienie tamtych wyczarowanych wieczorów; te uduchowione, skupione chłopskie twarze - zapłakane, pochlipujące wiejskie kobieciny. I wydaje mi się, że już nigdy w ludzkie dusze i serca prostacze nie posiałem ziarna rodzącego światło o takiej mocy i o takiej wydajności jak w owe pamiętne wieczory w 1917 roku." Tak rozbudzał wśród ludu przytłumioną przez zaborców miłość ojczyzny, poczucie przynależności do narodu, który niegdyś wolny i miał prawo żyć w niepodległym kraju. Swą wiedzę znacznie poszerzył podczas odbywania służby wojskowej w Warszawie, gdzie przełożeni dostrzegli jego niezwykłe uzdolnienia.
Przełomowym w jego życiu wydarzeniem, które wpłynęło na ukształtowanie się jego osobowości i świadomości narodowej, był udział w wojnie bolszewickiej w 1920 roku. Jako ułan przemierzył bezkresne Dzikie Pola. Dwukrotnie przebywał w niewoli. Dramatyczna była z niej ucieczka; "Byliśmy brudni i zarośnięci, w łachmanach niemal, bo umundurowanie zdarli z nas bolszewicy i zużytkowali dla siebie, co również utrudniało ucieczkę, a ziomkowie nasi nie mogli nas wspomóc odzieżą, bo sami byli ograbieni przez czerwonych. Położenie nasze było niemalże tragiczne. Ciągła czujność, ciągły lęk o utratę młodego życia, a to w naszych warunkach mogło nastąpić niespodziewanie każdej chwili. I nie sama możliwość utraty życia była dla żyjącego ciągłym utrapieniem, a rodzaj śmierci raczej, tortur i mąk, jakich doznać było można, gdybyśmy się dostali w ręce okrutnych chłopów ukraińskich. Noclegi były nieraz w konopiach, w słonecznikach, w kępach wiklinowych, w stogach siana lub po prostu na podgarniętych liściach w jakimś leśnym ustroniu. Noce, mimo skwarnych dni, były chłodne. Dla większego bezpieczeństwa czuwaliśmy kolejno. Trudno było wytrzymać dłużej. Taki młody jeszcze jestem... Pragnę żyć... Ja muszę wrócić do swoich drogich, bliskich sercu, którzy modlą się może w tej chwili za mnie, błagają Pana Najwyższego o mój szczęśliwy powrót." I cudem powrócił. Poślubił Stanisławę Krysiakównę i osiadł na małym gospodarstwie w rodzinnej wsi. Przez pewien czas pracował jako kowal i sezonowo w cukrowni w Dobrem. Cenił swą niezależność, dlatego nie przyjął proponowanego mu gospodarstwa w pobliżu płowieckiego kopca jako daru ziemian. Dużo czasu poświęcał pracy społecznej. Dążył do podniesienia poziomu umysłowego i poprawienia warunków życia mieszkańców okolicznych wsi poprzez zorganizowanie ze światłymi rolnikami Biblioteki Ludowej, którą przez pewien czas sam kierował, oraz Kółka Rolniczego, Ochotniczej Straży Pożarnej, Towarzystwa Gimnastycznego "Sokół" i Kasy Stefczyka. Celem tych organizacji było wychowanie młodzieży w duchu patriotycznym i religijnym. W dalszym wzbogacaniu wiedzy i rozwoju talentu Franciszka Becińskiego wielką rolę odegrali ziemianie, którzy wypożyczali mu nie tylko utwory klasyków polskich i obcych, ale także książki naukowe, np. Janusz Wilde z Latkowa udostępnił "Rycerstwo polskie wieków średnich" Franciszka Piekosińskiego a nawet podarował "Encyklopedię powszechną" Orgelbranda. Korzystał także z księgozbiorów Biesiekierskich z Płowiec, Czernickich z Dobrego, Szajewskich z Dąbia Kujawskiego. Pomagała mu również ówczesna elita umysłowa, np. wspierający uzdolnioną młodzież dr Roman Gutowski, dzięki któremu debiutował na łamach "Dziennika Kujawskiego" w roku 1927. Jabłoński z Kłonowa zaproponował przeczytanie "Wielkiej wojny 1914-1918" prof. Jana Dąbrowskiego. Wiele zawdzięczał też duchowieństwu, szczególnie ks. Henrykowi Koławskiemu i duszpasterzowi parafii byczyńskiej - ks. Wincentemu Wrzalińskiemu. Wielkim wydarzeniem w jego życiu była druga wojna światowa, w czasie której jako żołnierz Armii Krajowej pełnił odpowiedzialną funkcję na Kujawach. Mimo wielu niebezpieczeństw trwał na swym posterunku i wykonywał powierzone mu zadania, bo jak wspominał: "Żadna burza nie zmogła mię, nie zachwiała mną, bo tkwiłem głęboko - w tej chacie ciasnej, nędznej, ale potężnej jak bastion, bo swojej własnej." W okresie wzmagania się terroru hitlerowskiego podtrzymywał nadzieje wolnościowe Polaków rozpowszechnianym pod pseudonimem "Grażyna" wierszem, kończącym się słowami: "Wiesz, ile ta ziemia warta ? czyją krwią sycona ? - Nigdzie takiej nie ma, choć podobna jest wszędzie. Mogił więc dawnych zapytaj, czy wróg nas pokona ! Legniem i my, jak ojcowie... ale Polska będzie." Był znana postacią na Kujawach już przed drugą wojną światową. Utrzymywał kontakty ze światłymi ludźmi swej epoki. Do grona bliskich przyjaciół należeli: dr Czesław Pilichowski - dyrektor Instytutu do Badania Zbrodni Hitlerowskich, prof. Stanisław Waszak, prof. Stanisław Helsztyński - anglista Uniwersytetu Warszawskiego - oraz pisarze: Gustaw Morcinek, Władysław Dynarowski. Franciszek Beciński nie popierał powojennej rzeczywistości. Płacił za to ogromną cenę jako Polak (więzienie, przesłuchania, rewizje) i jako twórca (nie drukowano utworów "z przyczyn niezależnych od redakcji czasopisma"). Zwycięsko opierał się próbom zniewolenia umysłu. Upływały lata znojnej pracy, także przez kilka lat z młotem kowalskim w dłoni. Spadały dalsze bolesne ciosy: śmierć matki, syna Henryka, siedemnastoletniego wnuka Krzysia. Gdy wydawało się, że zamilknie na zawsze, nagle pojawiła się na falach bydgoskiej rozgłośni radiowej, przejmująca tragizmem człowieczego losu, audycja Anny Jachniny o stromej drodze z wieśniaczej chaty na Parnas. Program wzbudził zainteresowanie twórcą spod Płowiec. Zaczęto pisać artykuły, odwiedzać dom autora "Melodii ziemi", zapraszać na spotkania, w czasie których okazywano duże zainteresowanie życiem i dorobkiem poety i bardzo życzliwie się do niego odnoszono. Szczególnie wiele satysfakcji sprawiły mu wieczory autorskie we Włocławku, Inowrocławiu, w Ciechocinku, w Radziejowie Kujawskim a także w Osięcinach, Byczynie i popołudnie spędzone z młodzieżą akademicką w Toruniu. Bardzo kochał dzieci i cieszył się z nadesłanych przez nie listów, na które chętnie odpowiadał. Ze wzruszeniem pokazywał tarczę wręczoną mu przez uczniów Szkoły Podstawowej ze Skibina jako symboliczny dowód szacunku dla twórcy "Melodii ziemi". "Gdy czasem z nienacka ktoś inteligentny zagadnie mnie, gdzie gimnazjum kończyłem, to gdy mówię istotną prawdę, dostrzegam powątpiewanie albo też... cień ironicznego uśmiechu a jednak takiego gimnazjum, jakim jest dobry ojciec i troskliwa matka, nic nie zastąpi. A potem najwyższą Akademią Umiejętności stała się dla mnie ukochana Ziemia Kujawska, w której istotną poezję znalazłem." Franciszek Beciński często w twórczości i podczas spotkań z czytelnikami podkreślał swój związek ze wsią: "Byłem chłopem, ale z pokoleń należałem do tego rodzaju ludzi, którzy nigdy nie pożądali cudzego, a jedynie na owocach własnego dorobku przyszłość swoją gruntownie opierali" Osłodą ostatnich lat życia Franciszka Becińskiego były liczne dowody życzliwości czytelników w różnym wieku oraz dwie prace magisterskie i wydane zbiorki poezji. Z powodu pogarszania się stanu zdrowia przebywał w szpitalu w Piotrkowie Kujawskim, gdzie mu wręczono Nagrodę "Chłopskiej Drogi". Snuł jeszcze plany twórcze. Do wizytujących lekarzy zwrócił się z prośbą" - "Dajcie mi jeszcze trzy miesiące, bym mógł opisać to, co tu dopiero poznałem" - "Damy Panu więcej niż trzy miesiące" - odpowiedział wzruszony dr Pol. Chory jużpobrane 1 tych pragnień nie spełnił. Zmarł 3 lipca 1975 roku w Pilichowie. W dwa dni później, w upalne sobotnie popołudnie, liczne grono przyjaciół z Kujaw i spoza nich oraz mieszkańcy wioski i okolicy towarzyszyli Mu w ostatniej drodze do wiejskiego kościoła, a potem na z dala wśród okiem nieobjętych równin "wzgórek, gdzie tkwią krzyże w piasku, z jednej strony wiatraki dwa, z drugiej skrawek lasku". Tam spoczął obok syna i przodków swego rodu. Jego droga życia jest jednym z wielu przykładów dążenia dzieci chłopskich do światła, nauki, wiedzy.Franciszek Beciński łączył pracę na roli z działalnością twórczą. Współpracował z "Kujawiakiem", "Wielkopolaninem", "Wiciami Wielkopolskimi", "Obroną Ludu", "Posiewem poetyckim" i innymi czasopismami. Jego spuścizna literacka jest bogata i różnorodna. Składają się na nią zbiory wierszy: "Modraki i maki z kujawskich równin" (1934), "Liść z polnej gruszy" (1968), "Melodie ziemi" (1973), "Z dnia wczorajszego" (1993), zbiór nowel "Smętnice ziemi", powieść "Wieś na zakręcie drogi", utwory sceniczne: "Wesele na Kujawach", "Wici płoną", szkic "Rok 1863 na Kujawach" i kronika literacka z okresu II wojny światowej - "Pochód czarnego krzyża". Znaczna część twórczości pozostaje w rękopisach. Autor "Liścia z polnej gruszy" nawiązuje w swej twórczości do dziejów ojczystych, tradycji rodzinnych i narodowych, piękna ziemi kujawskiej. Znaczną część dorobku poetyckiego stanowią wiersze refleksyjne, wyrażające zadumę nad człowieczym losem oraz liryka religijna. Twórczość Franciszka Becińskiego przeżywa renesans, czego dowodem jest zainteresowanie naukowców UMK w Toruniu, WSP w Bydgoszczy i innych wyższych uczelni, powierzających swoim studentom pisanie prac magisterskich na temat jego poezji, którą wysoko ocenił nasz wybitny twórca - Jarosław Iwaszkiewicz na łamach "Życia Warszawy" nr 81/82 z 1969r.: "Głucho u nas o tym poecie spod Płowiec, a przecież zasługuje na najwyższą uwagę. Jest wymownym świadectwem tego, że "spiritus fiat ubi vult". W wierszach Becińskiego najbardziej mnie porusza ich dojrzałość kulturalna, ich "normalność" jako pięknych wierszy współczesnych. Nie ma w nich nic z niesamowitości wierszy Stanisława Piętaka, może sama wieś jest mało w nich obecna, ale poezja niechybnie z nich promieniuje".
Wojciech Przybysz